niedziela, 6 października 2013

Rozdział trzeci: Chwila słabości

Hej! Oto nowy odcinek. ;)
Myślę, że będą wstawiane co dwa tygodnie ponieważ sama nie do końca radzę sobie z pisaniem.
Cóż... tak czy siak...
Zapraszam do lektury.
...


-Co powinienem zaśpiewać tym razem? Która piosenka jest najlepsza? - Pytał Adam gorączkowo przewracając w tekstach piosenek które uważał wręcz za arcydzieła.
-A może jakiś cover? - Wtrąciła Keisha.
Lambert odwrócił się i spojrzał na nią "spod byka". Renee spuściła głowę, chociaż w duchu była naprawdę rozbawiona.
-Nie po to starałem się napisać tyle piosenek w jak najkrótszym czasie, by zostawić ich teksty tylko na biurku -mruknął.
-W takim razie... dlaczego się pytasz? - Śmiał się London.
Adam zignorował złośliwe komentarze i utkwił nos w papierach.
-Wiem! - Krzyknął. - Ta jest najlepsza.
Przestraszony donośnym głosem Lamberta Brian odwrócił się prędko i spojrzał w jego stronę.
-O czym ty mówisz?
-Nie mów, że ci się nie podoba...
-Ale co?
Adam położył rękę na czole po czym westchnął.
-Brakuje mi tutaj osób które zrozumieją mnie bez słów.
-Hej! No skąd ja mam to wiedzieć?
-Dwa słowa. - Śmiał się Adam. - Broken English
-Oh, Broken English? - Wtrąciła się Ashley - Jest świetna, powinieneś ją zaśpiewać.
Adam uniósł brew a wzrok skierował prosto na Dzerigian.
-To chyba ja powinienem decydować co będziemy śpiewać na danym koncercie.
Zespół popatrzył na siebie. Nikt nie potrafił dzisiaj zrozumieć Adama. Najpierw mówił jedno, a potem szybko zmieniał zdanie.
-Rany boskie, w takim razie rób co chcesz. Wychodzimy.
Adam został sam i zaczął ćwiczyć ukochaną piosenką.
Can't tell all that little thing that I wanna tell you right now...
-To prawdziwe arcydzieło... Ups, chyba jestem za bardzo narcystyczny...
Zapalił papierosa i zaciągnął się dymem. Wiedział, że nie powinien tego robić, jednak ostatnimi czasami nie mógł przestać i pił nawet siedem kaw dziennie, jadł tylko fast food kupiony w ulubionym barze i wciąż palił. Pamiętał też co powiedziała jego matka podczas ostatniej wizyty.
Adam, haha... Rośnie ci sadełko. Może powinieneś odstawić to jedzenie i wziąć się za siebie? 
W sumie... to miała rację. Adam ostatnio przestał odwiedzać siłownie na której punkcie miał niegdyś obsesję.
Boże, muszę się pilnować. Nie mogę przytyć...

Odłożył papierosa. Do występu została jeszcze godzina. To był czas który przeznaczył na dobranie garderoby.
...

-Adam? To wiesz już co zaśpiewasz? - Zapytał Brian.
-Owszem. - Uśmiechnął się serdecznie, po czym spuścił wzrok i zajął się swoim telefonem.
    I wtedy właśnie nastała ta chwila której Brian nienawidził. Nie mógł dłużej wytrzymać.
-Boże, Adam... może w końcu powiesz? 
    Takie chwile były normalne i współpracownicy mężczyzny powinni już dawno do tego przywyknąć. Lambert był osobą która nie mówiła dużo, gdy nie miała nic więcej do powiedzenia. Poza tym często milczał tylko po to, by rozmownik zapytał się o co chodzi. Wtedy Lambert jak zwykle opowiadał jak najwięcej szczegółów i opowiastek z życia wziętych.
Adam podrzucił mu kartkę z zapisanymi nutami.
-Zwariowałeś? Mówiłeś, że nie chcesz coverować.
-Jak widać zmieniłem zdanie - Uśmiechnął się wkładając telefon do tylnej kieszeni spodni.
...
Wyszedł na scenę i wyglądał zjawiskowo. Kobiety podziwiały kocie ruchy silnego mężczyzny, a Lambert puszczał im perskie oko. Uwielbiał ten stan. Wtedy był po prostu sobą.
    Zabrzmiały kolejne dźwięki. To "Crazy Little Thing Called Love"
-There goes my baby... she knows how to rock and roll...
I choć piosenka dotyczyła kobiety Adam spojrzał na chłopaka stojącego daleko w tyle. Średniego wzrostu blondyn kołysał się w rytm muzyki. Widocznie również uwielbiał tę piosenkę. Adam nie mógł spuścić z niego wzroku. Dopiero Ashley wyrwała go z letargu podchodząc do niego i ocierając się delikatnie. Uśmiechnął się do niej.
-Gotta be cool... relax... 
Był oczarowany. Ponownie próbował odszukać blondyna, jednak ten najwidoczniej odszedł. Lambert zamknął oczy i śpiewał dalej.
....
-Idealne! -Krzyczał Isaac Carpenter - To było idealne!
-Jak uważasz. - Zaśmiał się Adam. -No więc?
-Nie rozumiem...? - Zdziwił się Carpenter.
-Co będzie z nami? Może w końcu jakaś konkretna umowa?
    Na dźwięk słów "Co będzie z nami" Isaac aż dostał dreszczy. Brzmiało to dziwnie dlatego, że Carpenter rozmawiał z mężczyzną.
-Ah, tak. Zapomniałem o tym zupełnie... Ostatnio nie mam do tego głowy.
Spuścił wzrok, a Adam od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Uniósł szklankę pełną Whiskey po czym wziął łyk. Przysunął się bliżej mężczyzny i położył dłoń na jego ramieniu.
-Coś nie tak? - Zapytał czarnowłosy z troską w głosie. 
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku...
-Nie wydaje mi się.
Isaac odsunął się trochę, po czym nalał trunku do swojej szklanki.
-Martwię się tylko o mojego przyjaciela...
-Nie rozumiem? Co się z nim dzieje? - Zapytał Adam zdziwiony. - jest chory?
     Isaac nie wiedział co powiedzieć. Po prostu nie mógł. Uznał, ze nie ma zamiaru tłumaczyć się z Ratliffa, dlatego chciał, żeby sam sobie z tym poradził.
-Właśnie tam idzie. Hej Tommy, chodź do nas!
Adama nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. To był właśnie ten mężczyzna którego zobaczył podczas występu. Niesamowity, olśniewający i intrygujący.
-I czego się tak drzesz, Carpenter? - Śmiał się Ratliff. - Przecież słyszę!
Usiadł obok przyjaciela, po czym spojrzał się prosto na Adama.
-To właśnie...
-Adam Lambert - Przerwał mu czarnowłosy wyciągając pieniądze z portfela.
-A ja jestem... Henrick.
-Henrick? - Zdziwił się Adam. - Twój przyjaciel nazwał cię Tommym...
-Czasami tak na mnie wołają, Tommy... Tak naprawdę jestem Henrick.
Isaac nie wierzył w to co słyszy.

Co on kombinuje? Kolejny sposób na wyłudzenie pieniędzy? On chyba nie chce tego zrobić...

-Tommy... przestań...
-O co chodzi?
-O nic... Chyba po prostu powinniśmy na chwile wyjść na zewnątrz.
-Dlaczego? Czuję się świetnie i chcę tu zostać. Adam to bardzo miły facet. - Uśmiechnął się do nowo poznanego mężczyzny, a Lambert puścił do niego perskie oko.
-Pójdę do łazienki. - Powiedział czarnowłosy.
-Więc pójdę z tobą.
W powietrzu unosił się mocny zapach perfum mieszających się ze sobą, przez co Adam wręcz się dławił. Nad parą zawisła erotyczna atmosfera.
-No więc...? - Zaczął Tommy.
-Nie rozumiem?
Rzucił się na niego łapczywie całując jego wargi. Adam zaczął drżeć jakby dostał ataku. Dawno nie czuł takiego pożądania. Pożądania, które sprawiało złudzenie jakby jego ciało płonęło. Weszli do kabiny. Adam szybko ściągnął swoje spodnie i rozpiął koszulę ukazując silny, owłosiony tors. Pomógł nowo poznanemu chłopakowi uporać się ze swoimi spodniami i wszedł w niego gwałtownie zarazem mocno przyciskając jego ciało do swojego. Kochali się długo, po czym Tommy w końcu jęknął cicho i westchnął.
-Lubisz kiedy partner jęczy podczas stosunku?
Adama zatkało. Wyszedł z niego mimowolnie i z szeroko otwartymi oczami zapytał
-Słucham?
Tommy bez żadnego wstydu powtórzył
-Pytałem, czy lubisz kiedy partner jęczy podczas stosunku...
Adam nic nie odpowiedział.
-Dlaczego skończyłeś?
-Poniosło mnie. Musisz mi wybaczyć, to tylko chwila słabości. W końcu jesteśmy tylko ludźmi.
Mówił to zapinając czarną koszulę. Tommy poczuł ukłucie w sercu jakiego jeszcze nigdy nie doświadczył.
-To znaczy, że...
-Że zapominamy o sprawie. Zgoda?
-Jasne. Zapomnę o wszystkim jeżeli tylko zapłacisz jakąś drobną sumkę.
-Słucham? A więc to tak? Popieprzyło cię?
-Chcesz by całe miasto wiedziało jaki jest ich cudowny Adam Lambert?
Czarnowłosy wyciągnął portfel.
-Bierz to i spieprzaj. Nie chcę cię więcej widzieć sukinsynu.
Ratliff wyszedł z toalety, a Adam szybko obmył twarz zimną wodą. Nie wierzył w to, co zrobił, w końcu chłopak wyłudził z niego pieniądze w tak perfidny sposób.
-Co się dzieje? - Rzucił Isaac widząc zdenerwowanego Adama. - Dokąd idziesz?
-Nie zostanę tu ani sekundy dłużej. Proszę, to pieniądze za Whiskey. Żegnam.
-Ale... Adam...
Zdziwił się jednocześnie drgając gdy Lambert głośno trzasnął drzwiami lokalu.